radość z kochania
pośród pytań
zakłopotania
w odmętach poszukiwań
upadków i powstawania
jest do przyjęcia
do rozpoznania
gdy łzy złości
z odwołanego spotkania
krzyczą bezsilnie, że masz dość
radość
jest dla ciebie zanurzonego w morzu
które przepłyniemy odzyskać wolność
tego co ważne nie pomijam milczeniem
nazywam spokojnie z nadzieją
Twoim Imieniem
Który Jesteś Życiem, Mądrością i Wiedzą
nie trapię się zbytnio
co ludzie powiedzą
zapytany o miłość w czynach, które kwitną
kwiatami dobrych uczynków o życiu opowiedzą
z pokornym wyznaniem
często pogubiony
odnaleziony
kocham Cię Chryste mój Panie
naucz nas wszystkich
szczerze cieszyć się Zmartwychwstaniem
ks. Andrzej Hładki, Czerwieńsk 26.04.2022.
na 3 Niedzielę Wielkanocy

3 NIEDZIELA WIELKANOCY, ROK C
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Alleluja, alleluja, alleluja.
Zmartwychwstał Chrystus, który wszystko stworzył
i zlitował się nad ludźmi.
Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA J 21, 1-19
Trzecie zjawienie się Zmartwychwstałego Apostołom
+ Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili.
A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.
A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?».
Odpowiedzieli Mu: «Nie».
On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.
Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!». Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.
A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!». Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę.
To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?».
Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham».
Rzekł do niego: «Paś baranki moje».
I znowu po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?».
Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham».
Rzekł do niego: «Paś owce moje».
Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?».
Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?». I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham».
Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz».
To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!».
Oto słowo Pańskie.
KAŻDY Z NAS MA SWOJĄ OWCĘ
„[…]„Piotrze, jeśli Mnie miłujesz, paś baranki moje” (J 21, 15); a zapytawszy się go po trzykroć, powiedział, że to właśnie jest dowodem miłości. Nie do kapłanów jedynie zostało to powiedziane, ale także do każdego z nas, któremu powierzono choćby najmniejszą trzodę. Nie gardź nią, chociaż jest mała. „Albowiem – powiada – spodobało się Ojcu waszemu” (Łk 12, 32). Każdy z nas ma owcę: niech ją prowadzi na odpowiednie pastwisko. Gdy mąż wstanie rano, niech o niczym innym nie myśli jak o tym, co ma czynić lub mówić, aby dom swój uczynić pobożniejszym. Żona znowu niech jeszcze bardziej troszczy się o to, aby cały dom spełniał uczynki, które prowadzą do nieba. Bo jeśli w rzeczach doczesnych przed sprawami domowymi staramy się spełniać obowiązki publiczne, aby nas nie karano dlatego, żeśmy je zaniedbali, aby nie wleczono na rynek i nie lżono, to tym bardziej w rzeczach duchowych należy starać się najpierw spełnić obowiązki względem Boga-Króla Niebieskiego, abyśmy się nie dostali tam, gdzie panuje zgrzytanie zębów...
Jeżeli w rzeczach doczesnych nikt nie żyje dla siebie, ale rzemieślnik, żołnierz, kupiec, wszyscy oni przyczyniają się do dobra powszechnego i do pożytku bliźniego, to tym bardziej w rzeczach duchowych należy tak postępować. To właśnie znaczy żyć. Kto natomiast tylko dla siebie żyje, wszystkimi pogardza, jest zbyteczny, nie jest nawet człowiekiem i nie należy do naszego rodzaju.
Powiesz: a cóż to, swoje sprawy będę zaniedbywał, a troszczył się o sprawy obcych? Niepodobna, aby ten, kto stara się o dobro drugich, równocześnie zaniedbywał swoje własnego. Kto bowiem o cudze dobro się troszczy, ten nikogo nie zasmuca, ale lituje się nad wszystkimi, pomaga według swojej możliwości. Z nikogo nie będzie zdzierał, nikogo wyzyskiwał, nikogo okradał, nie będzie świadczył fałszywie, będzie się wystrzegał wszelkiej niegodziwości, będzie wypełniał cnoty, będzie się modlił za swoich nieprzyjaciół, będzie czynił dobrze tym, którzy go prześladują, nie będzie nikogo łajał, ani nikomu złorzeczył, choćby nawet doznawał tysięcznych zniewag, ale będzie przytaczał słowa apostoła: „Kto odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął” (2 Kor 11, 29). A jeśli tylko o sobie pamiętamy, to nie będziemy zupełnie dbali o innych.
Przekonawszy się więc z tego wszystkiego, że nie można zostać zbawionym, nie troszcząc się o dobro powszechne, obierzmy tę drogę, abyśmy także dostąpili żywota wiecznego; abyśmy go wszyscy dostąpili za łaską i dobrocią Pana naszego Jezusa Chrystusa.”
JAN CHRYZOSTOM [ZŁOTOUSTY], ŚW. (ok. 350–407). Pisarz grecki. Doktor Kościoła. Był największym mówcą Wschodu chrześcijańskiego, stąd jego przydomek „Złotousty”. Otrzymał doskonałe wykształcenie retoryczne u poganina Libaniosa, następnie, po pobycie na pustyni, został kapłanem i kaznodzieją w Antiochii, gdzie zdobył sławę świetnego mówcy. Wiele mów to komentarze do ksiąg ST i NT (listy Pawłowe). Tam powstał dialog „O kapłaństwie”. Dzięki sławie mówcy został powołany na arcybiskupa Konstantynopola, gdzie naraziwszy się dworowi cesarskiemu, został skazany na wygnanie. Przepędzany z miejsca na miejsce, chory, umarł z wycieńczenia ze słowami „Bogu za wszystko dzięki”.
[zob. ks. Marek Starowieyski. „Karmię was tym, czym sam żyję. Ojcowie Kościoła komentują niedzielne czytania biblijne rok C”. Wydawnictwo WAM 2015. s. 179n]
(grafika/foto)
autor: GDJ
wybór grafiki: paulina kucaba
całość opracował ks. Andrzej Hładki
Czytaj więcej...