Artykuły

W KOŚCIELE, W ŻYCIU BOŻYM W NAS, CO JEST NAJWAŻNIEJSZE: BY BYŁO ŁADNIE, BY SIĘ PODOBAŁO, CZY BY UŚWIĘCAŁO?

W KOŚCIELE, W ŻYCIU BOŻYM W NAS, CO JEST NAJWAŻNIEJSZE: BY BYŁO ŁADNIE, BY SIĘ PODOBAŁO, CZY BY UŚWIĘCAŁO?

Przecież o gustach się jakoby nie dyskutuje? Tylko, właśnie, jeśli chodzi o liturgię, to nie jest kwestia gustów. Odpowiedź może będzie kontrowersyjna, a zarazem prosta w moim widzeniu sprawy. Nie odwołując się do wielu dokumentów Magisterium Kościoła, za chwilę przywołam „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii. Zasady i wskazania”. Wydane w języku polskim w 2003 roku. Wracając – ważne jest, by się podobało i by uświęcało, ale akcenty trzeba rozłożyć co do istoty rzeczy. Mieszamy dwa porządki. Boski i ludzki. A powinniśmy je łączyć, a raczej pozwolić by Duch Święty je scalał. W różnego rodzaju praktykach pobożnościowych, nazywanych pobożnymi ćwiczeniami lub nabożeństwami, mających charakter prywatny ważne jest także „by się podobało” (bo ja decyduję co się podoba lub nie, lub ktoś kto rości sobie prawo do kreatora gustów). Konstytucja o Liturgii Świętej wyraźnie przypomina: „Usilnie się zaleca nabożeństwa chrześcijańskiego ludu, pod warunkiem, że sprawuje się je zgodnie z przepisami i zasadami Kościoła, zwłaszcza gdy odbywają się na zlecenie Stolicy Apostolskiej.
Szczególnym uznaniem cieszą się także nabożeństwa partykularnych Kościołów, sprawowane z polecenia biskupów, zgodnie ze zwyczajami lub prawnie zatwierdzonymi księgami.
Uwzględniając okresy liturgiczne, należy te nabożeństwa tak uporządkować, aby były zgodne ze świętą liturgią, z niej niejako wypływały i do niej wiernych prowadziły. Liturgia bowiem ze swej natury znacznie je przewyższa.” (KL 13)
W liturgii dokonuje się uświęcenie (podkreślam słowo „dokonuje się”, w wymiarze uobecniania, bo to jest klucz do rozróżnienia liturgii od prywatnych pobożności, które nieraz „przemycamy” do liturgii, a są one tylko naśladownictwem) i w liturgii wypełniany jest kult publiczny. I znów soborowa Konstytucja o Liturgii Świętej jednoznacznie mówi, że liturgia to „działanie Chrystusa-Kapłana i Jego Ciała, czyli Kościoła” (KL 7), a nie prywatne „widzi mi się” kogokolwiek.
Z tego krótkiego przypomnienia opartego tylko na głównych dokumentach Kościoła wynika, że NIE WOLNO W RAMACH NP. LITURGII WIELKIEGO PIĄTKU DODAWAĆ NIC POZA TYM CO ZAWIERAJĄ KSIĘGI LITURGICZNE (ONE WSKAZUJĄ CO JEST DOPUSZCZALNE W LITURGII). Noszenie figury zmarłego Chrystusa przed Najświętszym Sakramentem w procesji do Grobu Pańskiego, namaszczenie jej oliwą nie są częścią liturgii. Takie praktyki jeśli służą zbawieniu ludzi, można stosować w misteriach lub prywatnych pobożnych ćwiczeniach poza liturgią. Co nie jest w księgach liturgicznych ujęte, może być stosowane poza liturgią w nabożeństwach i pobożności prywatnej, które to mają prowadzić do jeszcze głębszego i świadomego, czynnego, owocnego udziału w liturgii. O tym uczestnictwie Sobór Watykański Drugi mówi jednoznacznie w KL 11 oraz KL 19. Specjalnie nie podaję tu odnośników do książek, artykułów i opracowań, by ktoś nie twierdził, że to ludzkie wymysły, lecz odwołuję się tylko do ksiąg liturgicznych, z których jest sprawowana celebracja oraz dokumentów Kościoła, z Konstytucją o Liturgii Świętej Soboru Watykańskiego II. Słyszałem argument mający znamiona kwietyzmu, że nie należy kierować się dyscypliną, przepisami, ale religijnością, pobożnością. Tylko o tej religijności i jej kształcie, przypuszczam, że chciałby decydować głoszący te poglądy - bo jakichś zasad także musi się trzymać.
Wiara sentymentalno-powierzchowna doprowadza do tego, że mnoży się obrazy, nabożeństwa i modlitwy, tak aby było ładniej. W liturgii ważne jest by było „owocnie”. Nasza wiara jest wiarą Kościoła, a nie tylko wiarą osobistą. Niekiedy jest tak płytka jak nasze chrzcielnice (mało kiedy używane), stojące w bezruchu. Żywa woda, rzeki wody żywej, o której wołali prorocy (por. Za 14, 8, Ez 47) znajdowała się w pierwszych wiekach w baptysteriach gdzie dosłownie był strumień, woda, która w swym nurcie przypominała dynamizm wiary. My dynamizm wiary w Duchu Świętym zaczynamy zastępować akcyjnością we własnym duchu. Często chrzci się „w locie”, albo „w przelocie” między zakrystią, a prezbiterium, między jedną, a drugą Mszą Świętą. Mamy służyć Chrystusowi, a nie posługiwać się Chrystusem do zadowolenia naszych pobożnych apetytów, także tych liturgicznych. Pamiętać trzeba, że to Duch Święty ożywia nas w liturgii i żyjemy w Bogu, a nie my ożywiamy Boga i Jego kult.
Warto pochylić się nad wskazaniem Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego: „Wielkie znaczenie ma sprawowanie Eucharystii w Kościele partykularnym. Biskup diecezjalny bowiem, pierwszy szafarz Bożych misteriów w powierzonym mu Kościele, jest opiekunem, zwierzchnikiem i stróżem całego życia liturgicznego. W celebracjach odbywających się pod jego przewodnictwem, zwłaszcza w sprawowaniu Eucharystii, którego on dokonuje z udziałem prezbiterium, diakonów i ludu, ujawnia się misterium Kościoła. Dlatego te celebracje mszalne winny być przykładem dla całej diecezji.
Biskup winien zabiegać o to, aby prezbiterzy, diakoni i wierni świeccy zdobywali coraz pełniejsze zrozumienie głębokiego sensu obrzędów i tekstów liturgicznych i dzięki temu byli prowadzeni do czynnego i owocnego udziału w sprawowaniu Eucharystii. Z tego też względu biskup winien czuwać nad tym, aby celebracje odbywały się coraz godniej. W znacznym zaś stopniu przyczynia się do tego troska o piękno sakralnych pomieszczeń oraz muzyki i sztuki” (OWMR 22).
Wcześniej już wspomniane „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii. Zasady i wskazania” mówiąc o przedstawieniach Męki Pańskiej uczula nas na to co jest liturgiczną, misteryjną obecnością, wyraźnie odróżniając ją od teatralnych „przedstawień” i upiększeń.
„W wielu krajach w Wielkim Tygodniu, a szczególnie w Wielki Piątek, odbywają się przedstawienia męki Pańskiej. Mają one często charakter takich „świętych przedstawień”, że można by je uważać za nabożeństwo. Te święte przedstawienia mają bowiem swoje źródło w samej liturgii. Niektóre z nich wprowadzone w chórach zakonnych, przez stopniowy proces dramatyzacji weszły do praktyk kościelnych. W wielu miejscach przygotowanie i wykonanie przedstawień męki Pańskiej było powierzane bractwom, których członkowie w sposób szczególny zaangażowali się w życie chrześcijańskie. W czasie takich przedstawień zarówno aktorzy, jak i widzowie włączali się w przeżywanie wiary i autentycznej pobożności. Jest wielce pożądane, by święte przedstawienia męki Pańskiej nie odeszły od tej czystej linii szczerego i prawdziwego wyrażania pobożności oraz nie nabierały charakteru jedynie manifestacji folklorystycznych, bo wtedy nie służyłyby duchowości religijnej, lecz jedynie interesom turystów. Odnośnie do świętych przedstawień należy ukazywać wiernym głęboką różnicę między „przedstawieniem”, które jest tylko naśladowaniem (mimesis), a „czynnością liturgiczną”, która stanowi anamnesis, czyli misteryjną obecność zbawczego dzieła męki Pana. Należy odrzucić praktyki pokutne pozwalające na krzyżowanie gwoźdźmi.” (Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii 144).
Gdy obserwuję, że po Drodze Krzyżowej spora część ludzi wychodzi systematycznie przed Mszą Świętą – mogę powiedzieć, że nie cenimy Najświętszej Ofiary. Zawołanie „jaka wiara, taka ofiara” odnosząca się do troski o potrzeby materialne Kościoła i ofiarności wiernych niestety ma swój drugi wymiar, myślę, że gorszy - Najświętsza Ofiara dla pewnej grupy nie tylko świeckich częstokroć staje się „dodatkiem” do programu uroczystości, obchodów, rocznic. Zamiast być centrum, szczytem, staje się rytuałem, w którym ważna jest oprawa, dostojność lub komunikatywność. Obym się mylił. Bardzo w tym chcę się mylić.

Ks. Andrzej Hładki

© Kartka z liturgii. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Odwiedza nas 433 gości oraz 0 użytkowników.